niedziela, 31 lipca 2016

#3 Spa(rk)cerowo

Jakiś czas temu wraz z Daną towarzyszyłyśmy Oli i Sonyeo w wycieczce do parku, co zaowocowało kolejną wspólną sesją dziewczynek. Muszę powiedzieć, że nie podejrzewałam, że Dana do roli starszej siostry będzie się poczuwać aż tak, ale jestem dumna, że zajmuje się swoją malutką przyjaciółką. Okazuje się, że rola asystenta również jest czymś dla niej. Już od początku naszej sesji doglądała sprzętu i dyrygowała mną z którego profilu mam jej robić zdjęcia, czy też jakich kadrów wolałaby uniknąć. Poniższe zdjęcie udało mi się zrobić w chwili, gdy przerwała swój słowotok i obserwowała jak malutka Sonyeo radzi sobie na deskorolce.


Niedaleko miejsca, w którym siedziałyśmy znajdował się mały staw, nad który wybrałyśmy się z wielką ochotą. Pierwsze co zrobiła Dana to zrzucenie bucików i moczenie stópek w wodzie, mimo dosyć chłodnej pogody, na co nie patrzyłam dosyć przychylnie, ale cóż, co ja mogę. Podczas odpoczynku nad wodą udało mi się zrobić jej kilka zdjęć, a osobiście moim faworytem jest drugie zdjęcie, gdzie według mnie warkocz Dany prezentuje się spektakularnie.



Jednak odpoczynek nie trwał zbyt długo, bo już do krótkiej chwili Sonyeo ciągnęła swoją starszą siostrę do zabawy, do której zaliczała się równie wspinaczka po drzewach. Malutka Byul mimo swoich rozmiarów okazała się całkiem dobra w tej klocki i już po chwili znajdowała się o wiele wyżej, niż Dana i, ku cierpieniu dumy Dany, jej wspinaczka wyglądała o wiele zgrabniej. Jednak mimo to zdecydowała się asekurować maluszka, żeby ta przypadkiem nie zrobiła sobie krzywdy.



Gdy już wspięła się tam gdzie chciała, stwierdziła, że pozowanie na drzewie jest doskonałym pomysłem i muszę przyznać, że miała rację, bo zdjęcia wyszły świetnie, a Dana wyglądała jak mała nimfa.



Koniec zabawy natomiast nastąpił, gdy ilość trawy na włosach Sonyeo osiągnęła szczyt i trzeba było się jej - trawy, a nie Sonyeo  - jak najszybciej pozbyć, bo jeszcze by się zgubiła i znalezienie jej byłoby jak szukanie igły w stogu siana. Dana szybko się do tego zabrała i już po chwili malutka była jak nowa.


Na koniec muszę przyznać, że odstęp między tym, a poprzednim postem był dosyć spory, ale wynikało to głównie z tego, że dużo z Daną podróżujemy między naszym domem, a domem Oli i Sonyeo i po prostu zapominamy o zgraniu zdjęć, by napisać post później. No cóż, skleroza to chyba jedna z tych rzeczy, które Dana przejęła po mnie, ale mam nadzieję, że nie zostanie jej to na stałe.





1 komentarz: